piątek, 17 sierpnia 2012

DWA


-Caroline…-moje serce się zatrzymało i oblała mnie fala gorąca. Patrzyłem się na nią z otwartymi ustami. Jej  jeden najmniejszy ruch powodował, że czułem jak ciarki obsypują całe moje ciało. Nie potrafiłem pojąć co się ze mną dzieje.
Ona również się mi przyglądała, jednak z większą pewnością siebie. W końcu postanowiłem przerwać tę niezręczną ciszę, przynajmmniej dla mnie, bo mogło się wydawać, że ona bawi się znakomicie, czego nie potrafiłem rozszyfrować- Co ty tutaj robisz?- idioto.
Roześmiała się aż mną wstrząsnęło i odpowiedziała:
-To samo co ty, Harry- przesunęła się i drobną dłonią delikatnie poklepała miejsce obok siebie, na znak abym usiadł. Przez chwilę się zastanawiałem, czy naprawdę chcę to zrobić, lecz przyciąganie było silniejsze ode mnie.
Powoli zająłem miejsce obok niej nie spuszczając jej ani na chwilę z oka. Wydawało mi się, że zaraz znowu ucieknie. Lecz następnym razem już jej nie zobaczę. Ta myśl zmroziła moją krew w żyłach. Przecież nie mogła znowu uciec. Nie miała którędy, a wątpię, żeby zeskoczyła z 2 piętra. Wyjście zostało tylko jedne. Drzwi balkonowe, które były zamknięte. Zanim zdążyła by wstać i uciec, dogoniłbym ją.
-Więc…- wziąłem głęboki wdech i zapytałem- Skąd jesteś?- jedynie popatrzyła się na mnie, wstała bez słowa i oparła o barierkę. Ja jednak dalej tkwiłem bez ruchu w jednej pozycji. Czułem się dosyć skrępowany. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie chciałem też pytać o byle co, bo przecież mogła uciec. Była jak delikatny kwiat, którego można zniszczyć jednym delikatnym podmuchem wiatru.
-Nie wydaje mi się, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie- powiedziała to bez patrzenia się na mnie, jakby była nieobecna. Wtedy na w nocy na ulicy była nieco inna. Bardziej otwarta. I wtedy pojąłem.
Powoli wstałem na wypadek, żeby nie spłoszyć jej gwałtownym ruchem i stanąłem obok niej. Mimo szpilek była ode mnie niższa o pół głowy.
-Spójrz- wskazałem palcem niebo, z nadzieją, że jakoś zwrócę jej uwagę.
Udało mi się.
Za moim ruchem dłoni podążyła wzrokiem na niebo. Uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała:
-Brawo Harry- odwróciła się i oparła o marmurową poręcz. Skupiła całą swoja uwagę na mnie. Poczułem przez to momentalnie dyskomfort, jednak nie na długo. Podszedłem do niej o krok i spojrzałem głęboko w oczy. Jej tęczówki wydawały się jeszcze bardziej intensywnie zielone. Usta bardziej różowe, a kości policzkowe bardziej wystające. Jednym słowem była piękna. Niczego jej nie brakowało. Tym spojrzeniem mogłaby mnie nawet zabić. Nie miałbym nic przeciwko. Podniosłem prawą dłoń i delikatnie pogładziłem policzek. Uśmiechnęła się i dała znać, że mogę zrobić kolejny krok.
Nie zawahałem się. Przybliżyłem się do niej i przybliżyłem do siebie lewą dłonią. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Za to usta dzieliło parę centymetrów. Już miałem ją pocałować, kiedy się delikatnie wysunęła z moich ramion ku mojemu rozczarowaniu.
-Nie pamiętasz mnie- stwierdziła i posmutniała. A powinienem pamiętać? W takim razie kim ona była? Skąd ją znałem? A może po prostu tylko tak mówi, bo jestem sławny. Nie. Przecież to nie było możliwe.
W mojej głowie kłębiło się tysiące sprzecznych myśli. Chciałem sobie przypomnieć. Tak bardzo chciałem sobie przypomnieć, jednak nie mogłem. Czułem jakiegoś rodzaju blokadę, której nie potrafiłem w żaden sposób odblokować. Coś mi świtało, jednak nie wiedziałem co. Zmrużyłem oczy, jakby miało mi to w jakikolwiek sposób pomoc.
Nie pomogło. Było jeszcze gorzej. Czułem jakbym pamiętał jeszcze mniej, czego wcale nie chciałem. Automatycznie otworzyłem szerzej oczy wciąż z nadzieją.
Jednak nadal nic. Ona za to dalej mi się przyglądała, ale z łagodniejszym wyrazem twarzy. Chyba się pogodziła z faktem, że nie wiem kim ona jest, a ona za to wiedziała o mnie wszystko. Czułem to. Nawet nie tyle co czułem a po prostu już wiedziałem.
I w tym momencie coś mnie uderzyło wewnątrz. Zacząłem widzieć jakieś pojedyncze obrazy. Jakby wspomnienia wyszarpane z kontekstu.
-Pamiętam cię- odpowiedziałem nieco niepewnie i zarówno zszokowany- To ty jesteś tą dziewczyną- przełknąłem ślinę, aby zyskać trochę czasu na uporządkowanie zdania w głowie- Tą Caroline, którą znałem bardzo dawno temu. Tą Caroline, której już nikt nie pamięta. Jak mogłem zapomnieć?- sam nie wierzyłem- Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. To było- obliczyłem szybko w głowie- Jakieś 6 lat temu. Mieliśmy po 12 lat. A potem ten wypadek- jej twarz nabrała pełen bólu wyraz. Żałowałem, że o tym wspomniałem. Chciałem to cofnąć, ale było już za późno- Ja… przepraszam. Nie chciałem.
-Nic się nie stało Harry. Nic się nie stało- powtórzyła z pełnym smutku głosie. Podszedłem i ją mocniej przytuliłem. Wtuliła swoje kruche ciało w moje i cichutko załkała. Prawą dłonią głaskałem ją po włosach, a lewą po plecach.
-Czemu wtedy uciekłaś stąd? Dlaczego mnie zostawiłaś?
-Przepraszam- mówiła nieco zagubionym, jednak nie zapłakanym głosem- Nie chciałam tego robić, jednak nie mogłam tutaj żyć. Ta noc zmieniła całe moja życie. Bez powrotu. Musiałam stąd uciec. Nie mogłam żyć w miejscu, gdzie to wszystko się stało. Nie chciałam również znać ciebie- zabolało- Chciałam o wszystkim i o wszystkich zapomnieć, którzy są związani z tym miastem. Po prostu to było za wiele dla 12 letniego dziecka- odsunęła się ode mnie i z gracją usiadła.
Zacząłem sobie przypominać tę feralną noc.
Byliśmy wtedy razem u niej w domu. W domu, do którego prowadziła ta ulica, w którą skręciła pierwszej nocy, kiedy uciekła. Mieszkała tam z rodziną. Mamą, tatą i starszym bratem. Bratem, przez którego wszystko się stało. Miał wtedy 18 lat. Był w naszym wieku. Pił, palił, brał narkotyki. Rodzice nie radzili z nim sobie. Nikt sobie z nim nie radził. Nikt nie potrafił mu przemówić do rozsądku. Zadłużył się u jednego dilera, a to już pociągnęło masę problemów za sobą. Zaczął znikać z domu na parę dni, tygodni. Raz wrócił pobity i ledwie przytomny.
Jednak pewnej nocy miarka się przebrała. Jak zawsze siedzieliśmy w naszej kryjówce na strychu zapominając o całym świecie, zajęci sobą. Na nic nie zwracaliśmy uwagi. Byliśmy pochłonięci rozmową. Nagle usłyszeliśmy jakieś trzaski i krzyki. Wiedzieliśmy, że nic dobrego to nie wróży. I nagle kilka kolejnych strzałów. Zamarliśmy. Caroline zaczęła płakać, a ja ją uspakajałem. Byliśmy pewni, że stało się coś okropnego, co nie powinno nigdy wydarzyć. Po 15 minutach, kiedy hałasy ucichły postanowiliśmy zejść i sprawdzić co się stało. Tego widoku nigdy nie zapomnę. Wszędzie krew, połamane meble i 3 bezwładnie ciała.
Co mogło zrobić dwóch nastolatków? Nic. Wybiegliśmy z domu i zapukaliśmy do pierwszego sąsiada. Na tym się wszystko skończyło. Caroline na kolejny dzień po prostu nie było. Zniknęła. Nigdy się nie dowiedziałem co się z nią stało. Nie zostawiła żadnej wiadomości. Nic. Po prostu się rozpłynęła. Starałem się to jakoś pojąć. Jednak nie zdołałem. Stałem się inny. Zamknięty w sobie, nieufny. Z nikim nie chciałem mieć do czynienia. Jednak odkryłem coś. Odkryłem, że potrafię śpiewać. W wieku 16 lat wszystko się odmieniło. Moje życie odzyskało barwy. Byłem szczęśliwy. Postanowiłem iść i spróbować swoich sił w X-factorze. No i udało się. Albo nie. Właściwie to się nie udało. Było jeszcze gorzej. Znaczy pierwszy rok był idealny, ale później już wszystko zaczęło się psuć. Paparazzi nie dawały nam spokoju. Zacząłem pić i palić. Po prostu nie miałem na nic ochoty. Wszystko olewałem. Kolejną grubszą sprawą było zdjęcie z półnagą dziwką. Sprawy zaczęły mi się wymykać spod kontroli i tak zostało aż po dzisiaj. Stałem się obojętnym na otaczających mnie kochających ludzi.
-Rozumiem cię- w końcu odpowiedziałem i przysiadłem się obok niej. Też nie miałem łatwo. Ale gdzie się przez ten cały czas podziewałaś? Czemu nie zostawiłaś mi żadnej wiadomości. Po prostu na następny dzień ciebie już nie było.
-Harry nie wróciłam na stałe. Chciałam tylko sprawdzić co z tobą. Jak się masz. W końcu do tego dorosłam. Dopiero po sześciu latach. I lepiej będzie, kiedy wyjadę. Kiedy się już nie będziemy widywać. Nie mogę tu zostać. Przepraszam- słowa, które wypowiadała, nie docierały do mnie. Uderzały we mnie jedno po drugim, a potem opadały bezwładnie. Z myślenia wybiły mnie jej dłonie na mojej twarzy.
-Kocham cię. Naprawdę. Zawsze kochałam- oczy miała zaszklone- Nie powinnam. Nie mogę się z tobą widywać. To dla twojego dobra. Nawet nie wiesz w jakie wielkie gówno się wdepłam.
-Pomogę ci. Tylko błagam nie zostawiaj mnie z tym wszystkim. Nie chcę…- ostatnio słowo powiedziałem, jak małe dziecko bez zasad. W sumie nie miałem żadnych zasad.
-Nie mogę. Wybacz mi. Kiedyś się jeszcze zobaczymy. Obiecuję ci to- delikatnie musnęła moje wargi i po prostu wyszła.
Siedziałem tak przez dobrą godziną zastanawiając się nad wszystkim. Również ją kocham. Kocham ponad wszystko. Już jako ten 12 latek cos do niej czułem. To moje przeznaczenie. Nie poddam się tak łatwo. Nie mogę. Muszę ją znaleźć. Ona znaczy dla mnie wszystko. To od tego się wszystko zaczęło. Muszę w końcu zrobić coś ze swoim żałosnym życiem i pokazać jaki naprawdę jestem.
___________________________________________
No więc po długim czasie jest rozdział drugi. Wiem, że długo musieliście czekać, ale miałam blokadę twórczą. Przepraszam, że tak długo czekaliście. kolejny nie mam pojęcia kiedy będzie. Pewnie przyjdzie jak znowu mi wpadnie jakiś pomysł do głowy :3
I proszę Was o komentarze, bo jak dobrze wiecie bez nich dalej ani rusz!
A więc do zobaczenia pod następnym postem xx