piątek, 17 sierpnia 2012

DWA


-Caroline…-moje serce się zatrzymało i oblała mnie fala gorąca. Patrzyłem się na nią z otwartymi ustami. Jej  jeden najmniejszy ruch powodował, że czułem jak ciarki obsypują całe moje ciało. Nie potrafiłem pojąć co się ze mną dzieje.
Ona również się mi przyglądała, jednak z większą pewnością siebie. W końcu postanowiłem przerwać tę niezręczną ciszę, przynajmmniej dla mnie, bo mogło się wydawać, że ona bawi się znakomicie, czego nie potrafiłem rozszyfrować- Co ty tutaj robisz?- idioto.
Roześmiała się aż mną wstrząsnęło i odpowiedziała:
-To samo co ty, Harry- przesunęła się i drobną dłonią delikatnie poklepała miejsce obok siebie, na znak abym usiadł. Przez chwilę się zastanawiałem, czy naprawdę chcę to zrobić, lecz przyciąganie było silniejsze ode mnie.
Powoli zająłem miejsce obok niej nie spuszczając jej ani na chwilę z oka. Wydawało mi się, że zaraz znowu ucieknie. Lecz następnym razem już jej nie zobaczę. Ta myśl zmroziła moją krew w żyłach. Przecież nie mogła znowu uciec. Nie miała którędy, a wątpię, żeby zeskoczyła z 2 piętra. Wyjście zostało tylko jedne. Drzwi balkonowe, które były zamknięte. Zanim zdążyła by wstać i uciec, dogoniłbym ją.
-Więc…- wziąłem głęboki wdech i zapytałem- Skąd jesteś?- jedynie popatrzyła się na mnie, wstała bez słowa i oparła o barierkę. Ja jednak dalej tkwiłem bez ruchu w jednej pozycji. Czułem się dosyć skrępowany. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie chciałem też pytać o byle co, bo przecież mogła uciec. Była jak delikatny kwiat, którego można zniszczyć jednym delikatnym podmuchem wiatru.
-Nie wydaje mi się, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie- powiedziała to bez patrzenia się na mnie, jakby była nieobecna. Wtedy na w nocy na ulicy była nieco inna. Bardziej otwarta. I wtedy pojąłem.
Powoli wstałem na wypadek, żeby nie spłoszyć jej gwałtownym ruchem i stanąłem obok niej. Mimo szpilek była ode mnie niższa o pół głowy.
-Spójrz- wskazałem palcem niebo, z nadzieją, że jakoś zwrócę jej uwagę.
Udało mi się.
Za moim ruchem dłoni podążyła wzrokiem na niebo. Uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała:
-Brawo Harry- odwróciła się i oparła o marmurową poręcz. Skupiła całą swoja uwagę na mnie. Poczułem przez to momentalnie dyskomfort, jednak nie na długo. Podszedłem do niej o krok i spojrzałem głęboko w oczy. Jej tęczówki wydawały się jeszcze bardziej intensywnie zielone. Usta bardziej różowe, a kości policzkowe bardziej wystające. Jednym słowem była piękna. Niczego jej nie brakowało. Tym spojrzeniem mogłaby mnie nawet zabić. Nie miałbym nic przeciwko. Podniosłem prawą dłoń i delikatnie pogładziłem policzek. Uśmiechnęła się i dała znać, że mogę zrobić kolejny krok.
Nie zawahałem się. Przybliżyłem się do niej i przybliżyłem do siebie lewą dłonią. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Za to usta dzieliło parę centymetrów. Już miałem ją pocałować, kiedy się delikatnie wysunęła z moich ramion ku mojemu rozczarowaniu.
-Nie pamiętasz mnie- stwierdziła i posmutniała. A powinienem pamiętać? W takim razie kim ona była? Skąd ją znałem? A może po prostu tylko tak mówi, bo jestem sławny. Nie. Przecież to nie było możliwe.
W mojej głowie kłębiło się tysiące sprzecznych myśli. Chciałem sobie przypomnieć. Tak bardzo chciałem sobie przypomnieć, jednak nie mogłem. Czułem jakiegoś rodzaju blokadę, której nie potrafiłem w żaden sposób odblokować. Coś mi świtało, jednak nie wiedziałem co. Zmrużyłem oczy, jakby miało mi to w jakikolwiek sposób pomoc.
Nie pomogło. Było jeszcze gorzej. Czułem jakbym pamiętał jeszcze mniej, czego wcale nie chciałem. Automatycznie otworzyłem szerzej oczy wciąż z nadzieją.
Jednak nadal nic. Ona za to dalej mi się przyglądała, ale z łagodniejszym wyrazem twarzy. Chyba się pogodziła z faktem, że nie wiem kim ona jest, a ona za to wiedziała o mnie wszystko. Czułem to. Nawet nie tyle co czułem a po prostu już wiedziałem.
I w tym momencie coś mnie uderzyło wewnątrz. Zacząłem widzieć jakieś pojedyncze obrazy. Jakby wspomnienia wyszarpane z kontekstu.
-Pamiętam cię- odpowiedziałem nieco niepewnie i zarówno zszokowany- To ty jesteś tą dziewczyną- przełknąłem ślinę, aby zyskać trochę czasu na uporządkowanie zdania w głowie- Tą Caroline, którą znałem bardzo dawno temu. Tą Caroline, której już nikt nie pamięta. Jak mogłem zapomnieć?- sam nie wierzyłem- Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. To było- obliczyłem szybko w głowie- Jakieś 6 lat temu. Mieliśmy po 12 lat. A potem ten wypadek- jej twarz nabrała pełen bólu wyraz. Żałowałem, że o tym wspomniałem. Chciałem to cofnąć, ale było już za późno- Ja… przepraszam. Nie chciałem.
-Nic się nie stało Harry. Nic się nie stało- powtórzyła z pełnym smutku głosie. Podszedłem i ją mocniej przytuliłem. Wtuliła swoje kruche ciało w moje i cichutko załkała. Prawą dłonią głaskałem ją po włosach, a lewą po plecach.
-Czemu wtedy uciekłaś stąd? Dlaczego mnie zostawiłaś?
-Przepraszam- mówiła nieco zagubionym, jednak nie zapłakanym głosem- Nie chciałam tego robić, jednak nie mogłam tutaj żyć. Ta noc zmieniła całe moja życie. Bez powrotu. Musiałam stąd uciec. Nie mogłam żyć w miejscu, gdzie to wszystko się stało. Nie chciałam również znać ciebie- zabolało- Chciałam o wszystkim i o wszystkich zapomnieć, którzy są związani z tym miastem. Po prostu to było za wiele dla 12 letniego dziecka- odsunęła się ode mnie i z gracją usiadła.
Zacząłem sobie przypominać tę feralną noc.
Byliśmy wtedy razem u niej w domu. W domu, do którego prowadziła ta ulica, w którą skręciła pierwszej nocy, kiedy uciekła. Mieszkała tam z rodziną. Mamą, tatą i starszym bratem. Bratem, przez którego wszystko się stało. Miał wtedy 18 lat. Był w naszym wieku. Pił, palił, brał narkotyki. Rodzice nie radzili z nim sobie. Nikt sobie z nim nie radził. Nikt nie potrafił mu przemówić do rozsądku. Zadłużył się u jednego dilera, a to już pociągnęło masę problemów za sobą. Zaczął znikać z domu na parę dni, tygodni. Raz wrócił pobity i ledwie przytomny.
Jednak pewnej nocy miarka się przebrała. Jak zawsze siedzieliśmy w naszej kryjówce na strychu zapominając o całym świecie, zajęci sobą. Na nic nie zwracaliśmy uwagi. Byliśmy pochłonięci rozmową. Nagle usłyszeliśmy jakieś trzaski i krzyki. Wiedzieliśmy, że nic dobrego to nie wróży. I nagle kilka kolejnych strzałów. Zamarliśmy. Caroline zaczęła płakać, a ja ją uspakajałem. Byliśmy pewni, że stało się coś okropnego, co nie powinno nigdy wydarzyć. Po 15 minutach, kiedy hałasy ucichły postanowiliśmy zejść i sprawdzić co się stało. Tego widoku nigdy nie zapomnę. Wszędzie krew, połamane meble i 3 bezwładnie ciała.
Co mogło zrobić dwóch nastolatków? Nic. Wybiegliśmy z domu i zapukaliśmy do pierwszego sąsiada. Na tym się wszystko skończyło. Caroline na kolejny dzień po prostu nie było. Zniknęła. Nigdy się nie dowiedziałem co się z nią stało. Nie zostawiła żadnej wiadomości. Nic. Po prostu się rozpłynęła. Starałem się to jakoś pojąć. Jednak nie zdołałem. Stałem się inny. Zamknięty w sobie, nieufny. Z nikim nie chciałem mieć do czynienia. Jednak odkryłem coś. Odkryłem, że potrafię śpiewać. W wieku 16 lat wszystko się odmieniło. Moje życie odzyskało barwy. Byłem szczęśliwy. Postanowiłem iść i spróbować swoich sił w X-factorze. No i udało się. Albo nie. Właściwie to się nie udało. Było jeszcze gorzej. Znaczy pierwszy rok był idealny, ale później już wszystko zaczęło się psuć. Paparazzi nie dawały nam spokoju. Zacząłem pić i palić. Po prostu nie miałem na nic ochoty. Wszystko olewałem. Kolejną grubszą sprawą było zdjęcie z półnagą dziwką. Sprawy zaczęły mi się wymykać spod kontroli i tak zostało aż po dzisiaj. Stałem się obojętnym na otaczających mnie kochających ludzi.
-Rozumiem cię- w końcu odpowiedziałem i przysiadłem się obok niej. Też nie miałem łatwo. Ale gdzie się przez ten cały czas podziewałaś? Czemu nie zostawiłaś mi żadnej wiadomości. Po prostu na następny dzień ciebie już nie było.
-Harry nie wróciłam na stałe. Chciałam tylko sprawdzić co z tobą. Jak się masz. W końcu do tego dorosłam. Dopiero po sześciu latach. I lepiej będzie, kiedy wyjadę. Kiedy się już nie będziemy widywać. Nie mogę tu zostać. Przepraszam- słowa, które wypowiadała, nie docierały do mnie. Uderzały we mnie jedno po drugim, a potem opadały bezwładnie. Z myślenia wybiły mnie jej dłonie na mojej twarzy.
-Kocham cię. Naprawdę. Zawsze kochałam- oczy miała zaszklone- Nie powinnam. Nie mogę się z tobą widywać. To dla twojego dobra. Nawet nie wiesz w jakie wielkie gówno się wdepłam.
-Pomogę ci. Tylko błagam nie zostawiaj mnie z tym wszystkim. Nie chcę…- ostatnio słowo powiedziałem, jak małe dziecko bez zasad. W sumie nie miałem żadnych zasad.
-Nie mogę. Wybacz mi. Kiedyś się jeszcze zobaczymy. Obiecuję ci to- delikatnie musnęła moje wargi i po prostu wyszła.
Siedziałem tak przez dobrą godziną zastanawiając się nad wszystkim. Również ją kocham. Kocham ponad wszystko. Już jako ten 12 latek cos do niej czułem. To moje przeznaczenie. Nie poddam się tak łatwo. Nie mogę. Muszę ją znaleźć. Ona znaczy dla mnie wszystko. To od tego się wszystko zaczęło. Muszę w końcu zrobić coś ze swoim żałosnym życiem i pokazać jaki naprawdę jestem.
___________________________________________
No więc po długim czasie jest rozdział drugi. Wiem, że długo musieliście czekać, ale miałam blokadę twórczą. Przepraszam, że tak długo czekaliście. kolejny nie mam pojęcia kiedy będzie. Pewnie przyjdzie jak znowu mi wpadnie jakiś pomysł do głowy :3
I proszę Was o komentarze, bo jak dobrze wiecie bez nich dalej ani rusz!
A więc do zobaczenia pod następnym postem xx

środa, 4 lipca 2012

JEDEN


Przez resztę nocy nie zmrużyłem oka. Cały czas w głowie miałem ją. Jej delikatne rysy twarzy, jedwabiste blond włosy, piękne zielone oczy i te pełne lekko zaróżowione usta. Do mnie jeszcze nie dotarło, to co się wydarzyło. To było takie niesamowite, tajemnicze. Dlaczego nic nie zrobiłem? Taka okazja się już nie powtórzy. Mam jeszcze tylko 4 dni w Holmes Chapel, a potem wracam w trasę.
Na dodatek idę jeszcze dzisiaj z Holy na bal maskowy. No właśnie. W czym mam iść? Maskę co prawda mam, którą przygotowała Holy.
Ale moment.
Może ona tam będzie? To jest bardzo możliwe. Mogę jeszcze iść sprawdzić gdzie prowadzi ulica, w którą skręciła. Byłem tam już nie raz, jednak może jest coś, na co nie zwróciłem uwagi.
Wstałem i poszedłem do łazienki. Po 15 minutach byłem już gotowy. Ubrałem na siebie kurtkę, wziąłem telefon i wyszedłem.
Zatrzymałem się przy tym miejscu, gdzie leżała. Wydawało się takie puste. Ruszyłem przed siebie. W mojej głowie kłębiło się wiele myśli. Skręciłem w ten zakręt. Domy na około były takie same. Jedynie skrzynki pocztowe się różniły. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Pewnym krokiem ciągle zmierzałem przed siebie.
Nagle coś usłyszałem.
Ktoś śpiewał.
To była ona.
Przyspieszyłem kroku. Rozglądałem się niespokojnie. Skąd dochodził dźwięk? Zacząłem biec. Wbiegłem w kolejny zakręt. Moim oczom ukazał się ten sam widok, co ostatniej nocy. Leżała na środku ulicy. Jednak tym razem przyglądała się z przymrużonymi oczami chmurom. Co miałem zrobić? Podejść i zapytać jak ma na imię?
Nie.
To by było za proste. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Jednak w końcu zdecydowałem się ruszyć do przodu. Powoli podszedłem w jej stronę. Położyłem się obok niej.
-Co tu robisz?- zapytała dalej zachrypniętym głosem.
-Szukałem cię- usiadła i zaczęła się we mnie wpatrywać.
-Po co?- również usiadłem.
Nie wiedziałem jak jej to wytłumaczyć. Przecież nie mogłem powiedzieć, że odkąd tylko ją zobaczyłem coś się stało. Coś czego wcześniej nie miałem okoliczności doświadczyć.
-Nie wiem- odpowiedziałem. Zatkało mnie.
-Jak masz na imię?- zapytała, jakby tamtego pytania nie było.
-Harry.
-Harry…- powtórzyła cicho i się zamyśliła. Wyglądała tak, jakby sobie coś przypomniała. Coś co sprawiało jej ból- Muszę iść- wstała i już chciała uciec.
-Czekaj!- tym razem nie mogłem jej na to pozwolić.
Zatrzymała się.
-Jak masz na imię?
-Caroline- odpowiedziała łagodnie i uciekła.
Zaczarowała mnie sposobem wypowiada słowa. Cholera. Co się ze mną dzieje? Przecież taka dziewczyna, jak wszystkie. To dlaczego tak na mnie działa? Dlaczego nic o niej nie wiedząc, coś do niej czuję? Przecież jestem Harry Styles! Ten, co łamie serca dziewczynom. Ten najseksowniejszy z zespołu. Więc dlaczego miałbym stracić głowę z powodu jakiejś jednej zwykłej dziewczyny? Przecież to głupie. Jedna osoba nie może mieć na mnie, aż takiego wpływu. Nikomu się tego nie udało. Chłopakom, Paulowi, ani mojej mamie. To dziwne uczucie. Tak jakbym się zmieniał. Fani myślą, że jestem szczęśliwy.
Nie.
Oni nic nie wiedzą. Tak naprawdę mnie nie znają. To tylko przykrywka, żeby mnie kochali. W rzeczywistości jestem inny. Jestem egoistą, kłamcą, dbam tylko o swoją dupę. Wszyscy, którzy dobrze mnie znają, wiedzą o tym. Nie obchodzi mnie co czują inni. Jeszcze tylko 5 lat i kontrakt się kończy. One Direction się skończy. Wreszcie będę mógł żyć tak, jak dawniej. Na początku bawiła mnie gra w zespole. Naprawdę czerpałem z tego przyjemność, ochotę do życia. Jednak te 2 lata mnie zmieniły. Przejrzałem na oczy. Życie nie jest takie kolorowe. Wszyscy czekają, żebyś popełnił najmniejszy błąd i już jesteś na pierwszej stornie pierwszego lepszego brukowca. Czasami mam ochotę się stąd wynieść. Zakończyć to wszystko. Jednak ostatnia doba rozwiała wszystko w co wierzyłem.
To ona. To wszystko przez te kilka minut z nią spędzonych.
Na dodatek za 5 godzin muszę być już gotowy u Holy. Garnitur przygotować na ten pieprzony bal. Znowu sztuczne uśmiechy. Kurwa. Nienawidzę tego. To nie moja bajka.
Ale moment.
W takim razie jaka jest moja cholerna bajka? Co będę później robić? Czy jest ktoś, kto wie co jest mi pisane? Po co żyję? Może po prostu jestem stworzony do zawracania ludziom dupy? Utrudniania życia. Zgrywania się. A może już się nie zgrywam? Uwierzyłem w to, kim jestem obecnie. 
Obojętnym fiutem
Nie chciałbym  mieć ze sobą do czynienia. Więc dlaczego tego nie zmienię? Dlaczego nie spróbuję, żeby było dobrze.
Boże.
Co ja gadam?! Ja się już nie zmienię. Będę taki już zawsze. Zimny na wszystko.
Muszę przestać już się zadręczać.

*  *  *

Wyszedłem z domu z kluczykami w jednej ręce, a z maską w drugiej. Wsiadłem do wnętrza mojego srebrnego Mustanga, który kosztował kupę forsy. Nie mogłem przestać myśleć, a co dopiero rozmawiać, śmiać się, bawić z kimkolwiek. Jednak za późno. Obiecałem jej to. Umowa to umowa.
Odpaliłem silnik. Ruszyłem. Mknąłem przed siebie zostawiając szarą rzeczywistość za sobą. Po 10 minutach już byłem pod jej domem. Czekała już przed drzwiami. Zatrąbiłem, aby zwrócić jej uwagę. Wzdrygnęła się i zorientowała o co chodzi.
Wyglądała pięknie. Jednak to nie to. Nikt nie dorówna Caroline.
Właśnie.
-Caroline- wypowiedziałem cicho jej imię z lekkim uśmiechem.
Przeszył mnie dreszcz. Jeszcze nigdy imię dziewczyny tak na mnie nie działało. To było…
-Hej Harry!- moje myśli rozproszyła Holy.
-Hej. Pięknie wyglądasz- odpowiedziałem sztucznie, jednak nie zauważyła tego. Podziękowała i zapięła pasy. Za kolejne 10 minut byliśmy już na parkingu szkolnym. Od chwili, kiedy tylko wysiadłem z auta zacząłem rozglądać się za Caroline. Jednak parking był pusty. Jedynie same auta. Zorientowałem się, że jesteśmy trochę spóźnieni.
-Harry!- krzyknęła Holy do mojego ucha, aż odskoczyłem w bok.
-Matko, co?!- podniosłem ton głosu, aż sam się zdziwiłem.
-Jesteś jakiś rozkojarzony- odpowiedziała cicho, jakby bała się mojej reakcji. Przecież ona mi nic nie zrobiła. Harry, ty idioto.
-Przepraszam Holy. Mam gorszy dzień- odpowiedziałem łagodnie, żeby ją udobruchać.
-Yhy- mruknęła cicho i spuściła głowę w ziemię.
Założyliśmy maski i weszliśmy na salę balową. Niepewnym krokiem zmierzałem przed siebie. Przyglądałem się ludziom. Ich strojom i maskom. Mężczyźni nie odróżniali się niczym. Jednak dziewczyny były wystrojone w kolorowe sukienki, które na pewno rzucają się w oczy z daleka. Wzrokiem dalej podążałem za Caroline. Tylko jak ją rozpoznać? Na pewno długowłosa blondynka z zielonymi oczami.
-Harry! Jak ja dawno cię nie widziałem!- ktoś się ze mną przywitał znienacka. To był Dave.
-Stary! Tęskniłem!- to nie był blef. Naprawdę brakowało mi Dave. To mój najlepszy kumpel jeszcze z czasów piaskownicy.
-Ile jeszcze zostajesz w Holmes Chapel?
-Zostały mi tylko 4 dni- stwierdziłem z zawiedzioną miną.
-Czemu tak krótko?- odpowiedział również z zawodem.
-Wracam w trasę. W ogóle to cud, że jeszcze paparazzi tu nie ma. Wszyscy myślą, że siedzę zamknięty w studiu we Szwecji. Chłopaki i Paul zrobili dla mnie wyjątek. Musiałem odpocząć, no i obiecałem Holy, że się pojawię.

*  *  *

Stałem sam na balkonie odizolowany od głośnej muzyki i głośnych ludzi. Szukałem jej, ale nie znalazłem. Nie było jej. Stałem tak w ciemności patrząc w pustkę przed sobą. Dostrzegałem jedynie zarys zepsutych od lat latarni. Zimne angielskie powietrze obejmowało moje ramiona. Czułem pustkę. Tęsknotę.
Odwróciłem się, aby oprzeć się plecami o barierkę wielkiego balkonu. Zerknąłem w bok, na puste pufy. Jednak moment. Tam ktoś siedział. Czyli, że nie byłem sam przez te ostatnie pół godziny.
Zbliżyłem się powoli.
To była dziewczyna. Podszedłem bliżej. Siedziała z założoną nogą na nogę. Krótka sukienka odsłaniała szczupłe nogi. Luźno kołysała stopą, a dłonie oparła na kolanie.
-Witaj Harry- rozpoznałem ten aluzyjny głos. 
_____________________________________________
I co o tym myślicie? :D
Prowadzić go dalej, czy zrezygnować? I wybaczcie, że tak rzadko, no ale mam wakacje! Piszę jak mnie najdzie wena ^^ I odblokowałam komentarze dla anonimowych, więc lets go! c: Nie pytajcie kiedy kolejny, bo sama nie wiem! Jeszcze muszę wymyślić, jak będzie wyglądać ciąg dalszy fabuły! 
Liczę na dużo komentarzy xxx


P.S. Nie mam pojęcia dlaczego tak się zabarwiły części na biało :<

wtorek, 26 czerwca 2012

PROLOG

Była 2 w nocy. Wszyscy spali. Nagle usłyszałem coś przed domem. Ktoś śpiewał. Podszedłem do drzwi frontowych i powoli je otworzyłem. Rozglądnąłem się, ale na pierwszy rzut oka nic nie zauważyłem. Dopiero po chwili moją uwagę przykuła dziewczyna leżąca na ulicy, oświetlona latarniami. Wpatrywała się z fascynacją w gwiazdy. Przez moment zastanawiałem się, czy podejść do niej, czy wrócić do domu. Ciekawość jednak wzięła nade mną górę. Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do niej. 
-Połóż się- powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
-Że co? - zdziwiłem się.
-No połóż się- powtórzyła.
Zrobiłem to, o co mnie prosiła. Asfalt był jeszcze ciepły, po słonecznym dniu.
-I co teraz?
-Patrz- wskazała palcem na niebo.
-Widzę. Co dalej?- czekałem na dalszą instrukcję.
-Patrz, jakie piękne.
Dopiero wtedy to zauważyłem. Całe niebo było pokryte migoczącymi gwiazdami, które oświetlał księżyc. To nie był częsty widok. Zazwyczaj nad Holmes Chapel były chmury i deszcz.
-Wow...- szepnąłem.
-Muszę już iść- zerwała się i pobiegła przed siebie. Jej blond włosy delikatnie szarpał wiatr. 
-Zaczekaj!- zerwałem się na równe nogi i patrzyłem na zakręt, za którym zniknęła tajemnicza dziewczyna. Nawet nie powiedziała, jak ma na imię. W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli. Nie rozumiałem co się do końca stało. Była, ale za chwilę już jej nie było. Dlaczego stałem jak wryty, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa? Dlaczego nic nie zrobiłem? Dlaczego nie próbowałem jej zatrzymać? Dlaczego za nią nie pobiegłem? Styles, ty idioto.




__________________________________
Ta da! Nowe opowiadanie! Takie trochę niż tamte. Nie będzie już takie banalne. Będzie trochę zagadki i tajemnicy. Na początek taki krótki prolog. No to teraz czekam na Wasze opinię w komentarzach, a Wy czekajcie no kolejny rozdział c: xx